Jest zupełnie inaczej niż kiedyś. Zapada cisza. Coraz mniej miejsc intymnych, świat niby coraz ludniejszy a tam z roku na rok jest coraz bardziej pusto. Świat się kurczy a tam, jakby na przekór, przestrzeni coraz więcej...
Rekowo – lokalna opowieść
|
Rekowo - strychowe skarby |
Rekowo to niczym nie wyróżniająca się wieś na Mazowszu: ani nie świadkowała ważnym wydarzeniom historycznym ani nie wydała na świat historycznych nazwisk. Niby nic ...a jednak dla wielu ludzi to jedyny poznany świat. Ileż w Polsce jest takich zapomnianych lokalnych opowieści. Nawet dziś, kiedy świat stał się bardziej dostępny a ludzie bardziej mobilni, takie miejsca są wciąż żywe. To nasze korzenie, często także dzieciństwo.
Rekowo – dwór, którego nie ma
Rekowo było wsią wolnych chłopów, sąsiadującą z jednej strony z drobną szlachtą zagrodową a z drugiej strony z ubogą wioską, zamieszkaną przez chłopów pańszczyźnianych. Tam też stał drewniany dwór "dobrego" dziedzica.
Po II wojnie, w myśl nowej sprawiedliwości dziejowej, właściciele dworu musieli opuścić swoją posiadłość. Budynki przejęła nowa władza. Najpierw mieściła się tam szkoła podstawowa, później stary dwór przemianowano na mieszkanie kwaterunkowe.
Niszczejący przez lata zabytkowy budynek, rozbierany deska po desce pewnego dnia po prostu zniknął. Dziś nie pozostał po nim niemal ślad. I tylko starzy ludzie na wsi wciąż pamiętają ostatniego dziedzica i jego dwór otoczony topolami. Ich wnukom pozostała jedynie wolna przestrzeń pomiędzy kikutami topolowych pni. Nie brakuje historii, której się nie zna.
Ludzka pamięć
Starzy ludzie pamiętają, że w czasie okupacji niemieckiej rodzina najbardziej majętnego gospodarza - "pana" ze wsi Rekowo ukrywała Żyda. Starzy ludzie pamiętają, że znalazł się we wsi ktoś zawistny, kto zadenuncjował gospodarza. Donos równoznaczny był wówczas z wyrokiem śmierci, zarówno dla ukrywającego się, jak i dla rodziny, która udzieliła schronienia.
Pamięć ludzka przechowuje inny jeszcze dramat. Na chwilę przed końcem wojny we wsi stacjonowała Armia Czerwona. Nie niosła wyzwolenia, ale czerwone jarzmo. To wówczas zaginął pewien człowiek, którego ciała do dziś nie odnaleziono.
| |
Bezkres mazowieckich pól poprzecinany jest kanałami melioracyjnymi i miedzami |
Wciąż żywe są też opowieści o tym, jak to żołnierze Armii Czerwonej kradli ludziom zegarki. Jeden z radzieckich żołnierzy zapytał się pracującego na polu chłopa o godzinę. Chłop głupi nie był, wiedział, że jak wyciągnie zegarek z kieszeni, to żołnierz mu go zabierze. Chwycił wówczas widły, wbił je w ziemię, spojrzał na padający cień i bezbłędnie podał godzinę. Do dziś ludzie się śmieją, że jeden z żołnierzy wyjechał ze wsi z kilkoma zegarkami na ręku i parą wideł.
Jeżewo – przystanek w drodze pod Grunwald
Rekowo należy do parafii
Jeżewo. Znajdujący się tam
kościół pod wezwaniem św. Bartłomieja liczy sobie około 600 lat. W świątyni zachowały się ważne zabytki sakralne: późnobarokowa chrzcielnica, stara kropielnica granitowa oraz dwie monstrancje z XVIII w.
Jeżewo chlubi się także ważnym wydarzeniem. W lipcu 1410 r. na kilka dni przed wielką bitwą pod Grunwaldem wojska Korony z samym królem Władysławem Jagiełłą zatrzymały się właśnie w tej miejscowości.
Blisko kościoła jest
cmentarz parafialny. W jego starej części rósł wiekowy dąb, pod którym rozłożyła się stara, zaniedbana mogiła. Pozostał z niej jedynie próchniejący krzyż, opierający się o pień drzewa. Wydawało się, że zaraz runie, lecz wtedy… Z pnia starego dębu wyrosły dwa pnącza i oplotły pionowe ramię krzyża, wrastając ponownie w drzewo. Tak jakby drzewo chroniło krzyż przed jego ostatecznym upadkiem.
|
Zmierzch w okolicach Rekowa |
Jako małe dziecko bałam się tego miejsca... a jednocześnie coś mnie do niego przyciągało. Z czasem poziome ramię krzyża całkowicie spróchniało, a porosła trawą mogiła zapadła się w ziemię. Jeszcze kilka lat temu można było zobaczyć wrośnięte w pień dębu dwa kikuty drewna, niegdyś będące krzyżem. Dziś nie ma ani krzyża ani drzewa. Został po nim tylko pniak a po mogile i krzyżu tylko kadr w mojej pamięci.
Rekowo. Najmniejszy dom
Dziś Rekowo jest inne niż ta dawna wioska z mojej pamięci. To, co teraz szczególnie boli w pejzażu tego miejsca, to samotność. Wieś wymiera. Nie widać pracujących ludzi w polu, nie słychać gwaru bawiących się dzieci. Jadąc drogą przez wieś, mija się milczący krzyż choleryczny, całe gospodarstwa sprawiają wrażenie wymarłych. Kiedyś było bardziej gwarno. Rodziny były nie tylko liczniejsze, ale też i ludzie bardziej otwarci na siebie. Więcej było zwierząt, więcej drzew. Może życie było wówczas i trudniejsze, ale było w nim także więcej radości.
| |
Malownicze mazowieckie krajobrazy otaczające Rekowo |
Wieś była żywa i kolorowa. Miałam to szczęście, że zdążyłam jeszcze zabarwić swoją pamięć tym niepowtarzalnym kolorytem. Wszystko zaczynało się już w styczniu od kolędników: malowniczych postaci diabła i anioła, wędrujących od wsi do wsi, od domu do domu. Dziś tego pięknego zwyczaju już się nie kultywuje. Pamiętam też, jak w sierpniu zbierały się nestorki rodzin i wspólnie plotły wieńce na dożynki.
Widzę taki kadr: rozgadane kobiety w kolorowych chustach na głowach, z różańcem w pomarszczonych, spracowanych dłoniach, z promykami letniego słońca na uśmiechniętych twarzach. Przepiękne wieńce plotły z dorodnych kłosów zbóż przeplatanych kolorowymi wstążkami, suszonymi kwiatami i ziołami. Ludowe artystki.
Pamiętam też zapach wianków z wonnych ziół i zbóż na święto Matki Boskiej Zielnej, obrządek święcenia pól i nabożeństwa majowe przed przydrożnym krzyżem. Dziś te kadry to nostalgiczne wspomnienia o obyczajowości i obrzędach mieszkańców pewnej mazowieckiej wsi.
|
Rekowo - podwórko jednego z gospodarstw |
To, co najważniejsze jest w sercu – tak powiedział mądry lis Małemu Księciu. Dla człowieka nie ma ważniejszego miejsca niż dom. Nawet jeśli ten dom jest najmniejszy ze wszystkich.
Opcja tylko dla zalogowanych