|
Monumentalny obelisk Matki Boskiej przed ruinami "Karmelu" |
Historia klasztoru rozpoczęła się najprawdopodobniej już w XVII wieku. Autorzy opracowań nie są jednak w tej kwestii zgodni. Jedni uważają, że budowa warowni zapoczątkowana została w połowie tego wieku przez Piotra Stadnickiego i zakończona w 1700 roku, inni fundację klasztoru przypisują wojewodzie wołyńskiemu Janowi Franciszkowi Stadnickiemu i jego powstanie datują na lata 1700-1730. Jedno na pewno nie ulega wątpliwości. Monumentalny i obronny charakter zawdzięcza warownia temu ostatniemu. Jeśli jakieś zabudowania klasztorne istniały już w roku 1700 nie przypominały rozmachem obecnych.
Ruiny obronnego kościoła i klasztoru Karmelitów Bosych w Zagórzu - widok z przodu i z tyłu |
Klasztor od początku powstania pełnił rolę nadgranicznej twierdzy i utrzymywana w nim była stała załoga wojskowa. Okres świetności przeżywał do pierwszego rozbioru Polski.
W czasie konfederacji barskiej klasztor stał się ostoją dla polskich patriotów. Podczas oblężenia przez wojska zaborców kościół i klasztor 29 listopada 1772 r. uległ spaleniu. Co prawda zakonnikom udało się odrestaurować konwent, jednakże polityka Austrii nie pozwoliła na powrót do dawnej świetności. Jego ostateczny kres przyniósł, wzniecony w niejasnym okolicznościach, kolejny pożar, który wybuchł 16 czerwca 1822 roku. Po kasacie zakonu w 1831 roku opuszczone zabudowania klasztoru szybko popadły w ruinę. Tyle historia.
Z dziejami klasztoru wiąże się mnóstwo „niesamowitych opowieści”. Najwięcej z nich dotyczy tajemniczych okoliczności zagłady klasztoru w 1822 roku. Na ich podstawie trudno dziś dociec, kto podpalił klasztor i jaka była prawda. Niemniej ich poznanie zwielokrotnia efekt „niesamowitości” odczuwany podczas spaceru pośród zagórskich ruin.
"(…) Dzień ten najnieszczęśliwszy z nieszczęśliwych – 16 czerwiec Anno Domini 1822, godzina 2 z południa – podobało się Bogu, aby ogień strawił klasztor i dom rekolekcyjny (…)." Taki zapis czytać możemy w metrykalnej księdze kościoła. Zanotował go któryś z ocalałych z pożogi mnichów. Takie nieszczęście. Któż mógł to uczynić?
Może stało się to na polecenie starosty sanockiego, który w ten sposób chciał się przypodobać władzom austriackim niechętnie patrzącym na patriotyczne i spiskowe wątki klasztornego życia? A może pożar to po prostu wynik bójki pomiędzy mnichami, która wybuchła tego dnia podczas uczty?
Ruiny klasztoru Karmelitów Bosych - widok wnętrza |
Trudno po tylu latach dociec prawdy. Zresztą, czy jest nam ona dzisiaj do czegokolwiek potrzebna?
W legendach i ustnych przekazach można znaleźć jeszcze jedną wersję zagłady klasztoru. Według niej sprawcą pożaru był, dawny żołnierz napoleoński, a ówczesny przeor klasztoru Grzegorz Nieczuja. Bolał on bardzo nad rozwiązłością obyczajów panującą za murami klasztoru. Zakonnicy miast modlitwie i sprawom patriotycznym oddawali się rozlicznym ucztom i towarzyszącym im uciechom. Nie mogąc w inny sposób zmienić losów klasztoru zdesperowany rzucił zapaloną pochodnię do klasztornego spichrza samemu ginąc w płomieniach.
Od tamtego czasu w okolicach obecnych ruin i klasztornego wzgórza nieraz widywano zakapturzoną, widmową postać karmelickiego mnicha. Czy jest to jeden z braci, którego pogrzebały złowieszcze płomienie, a może sam przeor Nieczuja, na zawsze uwięziony w ukochanych klasztornych murach.
Tak spotkanie z nim opisują w swojej fenomenalnej książce „Duchy polskie” Bogna Wiernichowska oraz Maciej Kozłowski:
"Było to w czerwcu 1973 roku, późnym popołudniem. Pan Paweł stał na dziedzińcu, zwrócony twarzą w kierunku kościoła. Naraz zauważył, że z kościelnych lochów wyszedł zakonnik w kapturze narzuconym na głowę i ciemnym habicie. Choć był odeń oddalony ledwie o kilkadziesiąt kroków, a dzień był pogodny, widział go jakby za mgłą.
Postać skierowała się w kierunku wejścia do kościoła i zniknęła za ruinami barokowego portalu. Nasz rozmówca twierdzi, że obserwując zjawę był raczej zdziwiony i zaskoczony niż przestraszony. Gdy nadszedł jego przyjaciel weszli obaj do kościoła – nie było tam nikogo."
Podobno duch Nieczui przybiera czasem postać białego bociana |
"Duchy polskie" to nie jedyna pozycja literacka, w której wystąpił zagórski karmel. Spotykamy się z nim także na kartach powieści "Grób Nieczui" Zygmunta Kaczkowskiego. Pomimo, że sama powieść to według słów pisarza "curriculum vitae ostatniego kontuszowego szlachcica, historia jego i jego sąsiadów" jej akcja rozgrywa się w murach zagórskiej warowni. Właśnie od tytułu tej powieści tutejsze ruiny nazywano nieraz Grobem Nieczui. Nazwa ta także nam szczególnie przypadła do gustu: zważywszy legendy, zważywszy duchy…
Kiedy będziemy odwiedzać zagórzańskie ruiny warto zwrócić uwagę na niezwykle specyficzny kształt nawy oraz zupełnie nietypową budowę prezbiterium. Wydaje się, jakby kościół stał tyłem do przodu, co jest zresztą absolutną prawdą. Podczas budowy klasztoru wydarzyła się bowiem mała katastrofa w wyniku której osunęła się zachodnia część zbocza. Z tego powodu fasadę wejściową trzeba było dobudować od wschodu do pierwotnego prezbiterium, przez co też orientacja świątyni zmieniła się na przeciwną.
Będąc wewnątrz ruin warto także zwrócić uwagę na dobrze zachowane iluzjonistyczne malowidła ołtarzy, popełnione prawdopodobnie przez karmelitę Grzegorza Czajkowskiego.
Od czasu "odkrycia" Grobu Nieczui wracaliśmy tam wielokrotnie. Stał się obowiązkowym punktem każdej wyprawy w Bieszczady. Wszystko dzięki podróżowaniu pociągiem i nadmiarowi czasu przed jego odjazdem. Jadąc samochodem trudno byłoby nam znaleźć pretekst żeby zatrzymać się w Zagórzu. Czy odkrylibyśmy wówczas karmel?
W 2000 r. zespół klasztorny przeszedł na własność gminy. Obecnie, prowadzone są prace renowacyjne i zabezpieczające ten unikalny w skali kraju zabytek.
Autor:
SkomentujDolina Biebrzy to jeden z najdzikszych zakątków naszego kraju. Największy bagienny obszar Europy Środkowo-Wschodniej. Inny świat 180 km od Warszawy. Łosie, jelenie, rysie, wilki, jenoty, bobry,...
Pozostałe krainy i miejscowości
Autor: Joanna Siegel & nbsp;Dodano: 2009-10-14 00:02:03