|
Podobno wszystko przez Esterkę, przecudnej urody panienkę, która zawładnęła królewskim sercem. Faworyta Kazimierza Wielkiego, uprosić miała monarchę, by nie szczędził grosza i wyłożył fundusze na budowę okazałej synagogi w samym centrum Szydłowa. Murarze sprytnie uwinęli się z zadaniem, budynek stanął na wyznaczonym placu. A gdy przystąpiono do montowania krokwi dachowych połaci wyszło, że żydowski dom modlitewny będzie wyższy niż, fundowany także przez króla jako wotum po męczeńskiej śmierci księdza kapelana Baryczki, kościół parafialny.
Zaproszenie do Szydłowa - gotycka furta Bramy Krakowskiej |
Coraz wyraźniej rysujący się religijny konflikt rozwiązano werdyktem, którego nie powstydziłby się sam Salomon. Zadaszenie na bożnicy w Szydłowie zbudowano po prostu łamiąc krokwie do wnętrza, konstruując dach pogrążony.
Esterka obrażona na króla i średniowiecznych budowniczych, zapałała nie tylko okrutnym gniewem, ale zarazem przeklęła miasto. Przysięgła, że Szydłów straci raz na zawsze znaczenie i nigdy nie osiągnie należnej miastu rangi. A ludzi, którzy tu się osiedlą dopadnie marazm i niechęć do wszystkiego co ich otacza. Nieżyjący już od lat kielecki regionalista - pułkownik Gierowski - opowiadał taką legendę z całym przekonaniem. Tłumaczył w ten prosty sposób słuchaczom źródła nieszczęść, jakie przez wieki spadały na Szydłów.
Nie tylko mediawiści mówią o tym mieście: klejnot europejskiej architektury obronnej. Zachwycają się założeniem, linią obwarowań, reliktami zachowanych do naszych czasów budowli. Historycy sztuki natomiast nie bez przesady powiadają - "to jest polskie Carcassonne". Średniowieczny układ przestrzenny, wysokie mury, brama miejska, gród, królewski zamek, gotyckie świątynie.
Szydłów - skarbczyk i pozostałości sali rycerskiej w tutejszym zamku |
W każdym kraju taka perła jak Szydłów świeciłaby pełnym blaskiem. Przywrócono by urodę mieszczańskich kamienic i placów, ożywiono ulice. Na zamkowym majdanie toczyłyby się rycerskie turnieje, zaułkami wędrowaliby przybysze ze wszystkich stron. Miasto żyłoby z tych, którzy je odwiedzają, zostawiają tutaj swój grosz. Tak jak włoska Sienna, niemieckie Wernigerode, austriacki Berg, szwedzka Solna, duńskie Slodt czy choćby czeskie Slavonice, słowacka Levocza, albo chociaż opolski Paczków...
Szydłów - położony na uboczu kościół Wszystkich Świętych |
Gdzież tam zapomnianej podkieleckiej osadzie do sławy i znaczenia langwedockiego miasta zrekonstruowanego, co do szczegółu przez Violet le Duca! Gdzie do pomysłu Czechów i Słowaków, którzy chociaż z takim samym temperamentem i mentalnością jak Polacy, potrafili wyczarować średniowieczną atmosferę w zamkach, na rynkach, w uliczkach o zdecydowanie mniejszej wartości historycznej i zabytkowej.
Szydłów to zlasowane przez czas mury z resztką krenelaży, smętna ruina królewskiego dworca, pochylona ze starości do ziemi miejska brama, rozsypane w perzynę kamienie przytułku dla ubogich i kościoła pod wezwaniem świętego Ducha, samotne zamienione w kostnicę sanktuarium Wszystkich Świętych na wapiennym kopcu.
Szydłów - synagoga i kościół św. Władysława |
Ślad dawnego bogactwa i niegdysiejszej świetności zachowały - paradoksalnie - zrekonstruowana w naszych czasach synagoga i wspaniały gotycki kościół świętego Władysława. Reszta to parterowe domy, sypiące się chałupy przy ulicy Kazimierza Wielkiego, szczerbaty bruk na traktach, zniszczony bezmyślnie przez budujących sadyby, samowolnie i jak popadnie, szachownicowy układ przestrzenny. Jeszcze działki z ruderami, których nikt nie waży się wyburzyć, bo do jednego domu, posesji, gruntu natychmiast pretensje zgłasza kilkudziesięciu sukcesorów.
Jakie walory oferuje drzemiące w półśnie, skazane na nieśpieszną wegetację, sławne niegdyś piastowskie miasto? Wał doskonale zachowanych, zrekonstruowanych po wojennych zniszczeniach - obronnych murów. Posadowionych na skłonie wyniosłego wzniesienia nad przelewającą się leniwie strugą - nomen omen - nazwaną Ciekąca.
Szydłowskie mury obronne |
Szydłowskie mury. Kilkaset metrów kurtyny wytrzymującej ataki każdej hordy nieprzyjaciół. Relikt założenia, które uległo dopiero w dwa wieki później, gdy zmieniła się wojenna technika. W czasach gdy kraj zalali szwedzcy rajtarzy i fortece zdobywano nie taranami i kuciem zmyślnych podkopów, ale prochem i armatami.
Szydłów - mury obronne |
Nie lada mistrzem był średniowieczny architekt, który potrafił wykorzystać ukształtowanie terenu, otaczając całe miasto zwartą linią obronną. Nie tylko z przekazów wiadomo, że przez całą długość ufundowanej przez króla Kazimierza Wielkiego i mieszczan warowni biegły blanki. Były też baszty utrudniające dostęp do samych murów obronnych i pozwalające śledzić ruch na drogach. Z całą pewnością istniały także hurdycje umożliwiające niszczenie machin oblężniczych choćby poprzez miotanie kamieni na nacierających wrogów.
Każdy, kto zbliża się do Szydłowa od strony Chmielnika, Gnojna, Grabek staje oniemiały z zachwytu. Oto za kolejnym zakrętem szosy rysuje się niespodzianie zębata kurtyna murów, sterczą ostro w niebo kościelne wieże. Potem tylko skok w dolinę, przez siodło przełęczy do podnóża architektonicznego cacka, wyniosłej, błyszczącej bielą kamienia Bramy Krakowskiej. Sterczyny, obronne umocnienia, bieg wyciosanych w kamieniu schodów dla miejskiej straży i załogi zamku. Wyraźne szczeliny dawnej kratownicy czy brony zamykającej dostęp do miasta po zmroku. Cały czar pryska jednak po przekroczeniu linii obwarowań.
Kocie łby ulicy Kazimierza Wielkiego, przygarbione chałupy, koszmarnie zapuszczone parcele, parterowe rudery. Perzyna kontrastuje z piętrowym gmachem, w którym urzęduje gmina, nowoczesnym betonem chałup w rynku. Cóż z tego, że wabi Szydłów ceglanym szczytem, stromym dachem, gotyckimi przyporami wzniesionego w 1355 r. parafialnego kościoła Świętego Władysława?
Ileż czasu strawić można między ruinami sali rycerskiej? Jak długo trwa spacer po pustym majdanie? To za mało, bo nie ma przecież w całej osadzie ani jednej jadłodajni, hotelu, kawiarni, pubu, średniowiecznej karczmy, zajazdu, szynku. Nie ma nic takiego, co jak magnes ciągnęłoby ludzi ze świata do tego miejsca.
Szydłów - pozostałości piastowskiego zamku i granicząca z nim chaotyczna zabudowa |
Miasto śpi więc wiosną, jesienią i zimą. Nie żyje sławny gród nawet w sezonie letnim, gdy do pobliskiej Chańczy na wodę zjeżdżają gromadami letnicy. Od zalewu na Czarnej do rynku w Szydłowie jest nie więcej jak piętnaście kilometrów. A jednak ci, którzy akurat odpoczywają nad wodą, wybierają Staszów, Osiek, Kurozwęki.
Gdybyż Szydłów leżał bliżej Kielc, przy głównym trakcie komunikacyjnym z Krakowa do Warszawy... Stałby się może miejscem modnym i odwiedzanym. Takim jak Kazimierz Dolny nad Wisłą, Myślenice czy Zakopane.
Ale dawna warownia Piastów położona jest na uboczu. Żadna to atrakcja dla ludzi z Chmielnika czy Buska.
Stąd wszędzie daleko. Życie płynie więc leniwie, jak Ciekąca tocząca swoje wody u podnóża królewskiego zamku...
Autor:
SkomentujBardzo profesjonalne ale i emocjonalne spojrzenie na miasteczko które ma swoje miejsce w historii Polski ale tak nieszczęśliwie idzie w zapomnienie.
Być może właśnie dzięki takim jak Pan pasjonatom wzrośnie zainteresowanie ludzi historią i pięknem naszego kraju.
Przeczytałem i obejrzałem z dużym zainteresowaniem.
Pozdrawiam :) Autor: Jerzy Wójcik & nbsp;Dodano: 2010-04-30 19:19:31 |
Dolina Biebrzy to jeden z najdzikszych zakątków naszego kraju. Największy bagienny obszar Europy Środkowo-Wschodniej. Inny świat 180 km od Warszawy. Łosie, jelenie, rysie, wilki, jenoty, bobry,...
Pozostałe krainy i miejscowości
Autor: Barrenn & nbsp;Dodano: 2011-04-14 10:37:05