|
Najlepiej poznawać je niespiesznie. Każdą oddzielnie. Żeby w pełni docenić kunszt pradawnych budowniczych, żeby nasycić się pięknem ich dzieł, żeby posmakować zapachu starych gontów i kadzideł, do każdej trzeba podejść indywidualnie. Z pietyzmem i zauroczeniem.
Cerkiew w Równi |
Warto pod każdą z nich zrobić sobie krótszy lub dłuższy odpoczynek. Chwilę poleżeć w cieniu starych lip, posłuchać, co mówią omszałe, prawosławne krzyże i kamienne podmurówki.
Warto wejść do środka. Pomimo tego, iż w ich wnętrzach nie zachowało się wiele ze starego wyposażenia, panujący nastrój i klimat wynagrodzą trud.
Podobnie zresztą, jak rozmowa z osobą posiadającą klucz do cerkwi. Opowieści snute przez miejscowych w tych szczególnych okolicznościach w niejednym z nas pozostawią niezapomniane wrażenia.
Oczywiście poznawanie w ten sposób bieszczadzkich cerkwi wymaga mnóstwa czasu i wielokrotnego odwiedzania tych samych miejsc. Z tego prozaicznego powodu dla wielu z nas przyjemność ta jest po prostu niedostępna.
Nie pozostaje nam więc nic innego, jak próbować „zaliczyć" choć część z zabytkowych obiektów w inny sposób. Dobrym rozwiązaniem jest proponowana poniżej trasa samochodowa, umożliwiająca w jeden dzień poznanie bardzo szacownej ich reprezentacji.
Naszą wycieczkę rozpoczynamy w Ustrzykach Górnych. Kierując się na Czarną i Lutowiska, wjeżdżamy w przepiękną dolinę Wołosatego.
Po obu stronach drogi wznoszą się strome zbocza Połoniny Caryńskiej i Bukowego Berda, tworzące bardzo malowniczą scenerię. To najbardziej dziki odcinek naszej drogi. Dopiero w Stuposianach dolina nieco rozszerza się, las oddala od szosy a naszym oczom ukazują się coraz to nowe widoki.
Pierwszym przystankiem na naszej trasie jest Smolnik. Zachowała się tam jedna z najpiękniejszych cerkwi bieszczadzkich pod wezwaniem św. Michała Archanioła z 1791 r. Zważywszy na datę powstania, jest to jednocześnie jedna z najstarszych cerkwi na tym terenie.
Świątynia, niezwykle malowniczo usytuowana na wyniosłym wzniesieniu po prawej stronie drogi, jest jedną z dwóch zachowanych w Polsce cerkwi typu bojkowskiego (druga pochodząca z Grąziowej znajduje się w skansenie w Sanoku). Jej charakterystycznej sylwetki nie sposób pomylić z żadną inną.
Cerkiew w Smolniku |
Bardzo dobrze widoczna z szosy, którą przyjechaliśmy, położona jest na prawdziwym pustkowiu. Aż trudno uwierzyć, że wzdłuż prowadzącej do cerkwi drogi rozciągała się dawniej wieś licząca 82 domy. O tym, że niegdyś tętniło tu życie, świadczą jedynie dwa zachowane do dziś kamienne cokoły przydrożnych krzyży.
Zwłaszcza jeden z nich godny jest szczególnej uwagi. Znajduje się na nim niezwykłej urody płaskorzeźba św. Michała Archanioła walczącego z Szatanem. Pomimo że postument nie liczy więcej niż 100 lat, przywodzi na myśl prymitywną sztukę wczesnego średniowiecza.
Niestety, do wnętrza cerkwi wejść niezwykle trudno. Co prawda, w lipcu i sierpniu cerkiew otwierana jest dość systematycznie, jednak tylko w niedzielę.
Poza sezonem jej zwiedzanie możliwe jest wyłącznie po wcześniejszym telefonicznym umówieniu. W tym celu należy skontaktować się z mieszkającym w Procisnem panem Adamem Bartnikiem pod numerem telefonu (+48 013) 461 02 12.
We wnętrzu cerkwi na uwagę zasługuje fragment polichromii z końca XVIII w., stanowiący malowane zwieńczenie ikonostasu w postaci draperii podtrzymywanej przez dwa anioły oraz cenny obraz Wniebowzięcia Matki Boskiej z 1784 r.
Niezwykłą ciekawostką są widoczne na ścianach prezbiterium ślady niedźwiedzia, który w ostatnich latach wielokrotnie odwiedzał cerkiew, ostrząc pazury o poszycie cerkwi i niszcząc szalunek.
Po zwiedzeniu cerkwi wracamy do samochodów i wyruszamy w dalszą drogę. Kolejnym naszym przystankiem będzie Czarna.
Zmierzając w jej kierunku, mijamy po drodze dość spore wzniesienie, z którego w prześwitach drzew po prawej stronie rozciąga się ładny widok na najwyższy szczyt Przedgórza Bieszczadzkiego, leżącą po stronie ukraińskiej, Magurę Łomniańską (1022 m n.p.m.).
Do osobliwości należą też, mijane na trasie, urządzenia do wydobycia ropy tzw. kiwony, będące własnością tutejszych zakładów wydobywczych.
W Czarnej zwiedzamy zabytkową drewnianą cerkiew pod wezwaniem św. Dymitra z 1834 r. Na uwagę zasługuje unikatowy, sześciokolumnowy portyk zdobiący wejście do świątyni oraz zachowany we wnętrzu kompletny klasycystyczny ikonostas z 1882 r.
Udając się w dalszą drogę, porzucamy na chwilę główną szosę prowadzącą do Ustrzyk Dolnych i odbijamy w bok. Naszym kolejnym celem jest Bystre oraz Michniowiec.
Cerkiew w Bystrym |
Cerkiew w pierwszej z tych miejscowości, pod wezwaniem św. Michała Archanioła, zbudowana została w 1902 r. w tzw. narodowym stylu ukraińskim. Przez wiele lat niszczała i wydawało się, że jej los został już przesądzony.
Na szczęście, w pierwszej połowie lat 90. została odrestaurowana, a następnie przejęta przez Bieszczadzkie Towarzystwo Opieki nad Zabytkami. Obecnie w jej wnętrzu znajduje się lapidarium krzyży i przedmiotów kultu religijnego z okolicznych cmentarzy oraz cerkwisk.
Godna uwagi jest także kamienna płyta nagrobna z zatartą inskrypcją i widoczną jeszcze datą 1743, służąca obecnie jako stopień przed wejściem do świątyni.
Po wizycie w cerkwi warto przespacerować się na położony po drugiej stronie drogi stary bojkowski cmentarz, jeden z najpiękniejszych w Bieszczadach. Kamienne nagrobki zwieńczone żeliwnymi krzyżami urzekają prostotą.
To jedno z takich miejsc, które zwykliśmy określać mianem magicznych. Czas staje w miejscu, a myśli pracują inaczej. Pobądźmy tu przez chwilę. Pozwólmy duchom z przeszłości zapełnić puste cerkwie i zarastające zielskiem stare gościńce...
Bystre od Michniowca dzieli ok. 2 km. To dużo i mało. Może jednak warto pokonać tę odległość pieszo. Obie wsie tworzą unikatowy zespół kamieniarki ludowej. Łącznie zachowało się w nich 19 krzyży przydrożnych, wykonanych w całości z piaskowca, z których największy sięga nawet 4,5 m.
Bez wątpienia to jedyne takie miejsce w Bieszczadach, w których w przeciwieństwie do Beskidu Niskiego nie zachowało się zbyt wiele tego typu zabytków. Zresztą samo tworzywo - kamień nie był w tych stronach zbyt popularny.
Bystre - jeden z 19 kamiennych krzyży przydrożnych |
Nie działał też na tym obszarze żaden znaczący ośrodek kamieniarski. Być może właśnie dlatego kamienne postumenty z Michniowca i Bystrego są tak niezwykłe i do dzisiaj nie wiadomo, z jakiego warsztatu pochodzą. Spacerując pomiędzy nimi w pustawej dolinie obu wsi, trudno nie poddać się ich urokowi.
Po ok. 30 min. marszu dochodzimy do cerkwi w Michniowcu. Tutejsza świątynia, pod wezwaniem Narodzenia NMP, wzniesiona w 1863 r., pod wieloma względami jest budowlą niezwykle oryginalną.
Przede wszystkim odznacza się ciekawą i niespotykaną w Bieszczadach bryłą. Przy jej budowie zastosowano kilka bardzo rzadkich rozwiązań.
Cerkiew w Michniowcu |
Nietypowa jest m.in. konstrukcja ośmiobocznej nawy, która nakryta jest kopułą wspartą na wewnętrznych słupach. Ciekawą budowę posiada także wznosząca się obok cerkwi dzwonnica z 1904 r. Jej dolna część jest zbudowana na zrąb, natomiast górna ma konstrukcję słupową.
We wnętrzu cerkwi zachował się wspaniały ikonostas o rzadkim, półkolistym kształcie dostosowanym do łuku tęczy.
Po powrocie do samochodów ruszamy w dalszą drogę. Po cofnięciu się do głównej trasy skręcamy w prawo w stronę Ustrzyk Dolnych. Po przejechaniu ok. 3 km docieramy do miejscowości Żłobek.
Cerkiew w Żłobku |
Tutejsza cerkiew pod wezwaniem Narodzenia NMP z 1830 r. to prawdziwe cacuszko drewnianej architektury sakralnej. Moim zdaniem, jedna z najpiękniejszych w Bieszczadach. Filigranowa, drobna, ulotna...Prawdziwy skarb. I pomyśleć, że do 1977 r. jej wnętrze służyło jako magazyn szyszek.
Za Żłobkiem podkręcamy nieco tempa. Przed nami jeszcze cztery cerkwie, w tym, jako ostatnia, najpiękniejsza na naszej trasie. Żal byłoby oglądać ją już po ciemku. Dlatego na kolejne trzy cerkwie poświęcamy nieco mniej czasu, co oczywiście wcale nie znaczy, że akurat te świątynie są mniej godne uwagi. To tylko kwestia wyboru.
Najpierw zwiedzamy cerkiew pod wezwaniem św. Mikołaja w Rabem, zbudowaną w 1858 r. Zachował się w niej oryginalny klasycystyczny ikonostas (bez przesady z tym pośpiechem, spróbujmy go zobaczyć). We wnętrzu godne obejrzenia są także wiszące w babińcu i nawie wspaniałe, wielkie ikony pochodzące z rozebranej cerkwi w Lutowiskach.
Kolejna świątynia to, zbudowana w 1948 r., cerkiew pod wezwaniem św. Mikołaja w Hoszowie. Aż żal, że nie mamy dość czasu, aby dokładnie jej się przyjrzeć. W pięknej sylwetce świątyni, zbudowanej na planie krzyża greckiego, możemy doszukać się kolejnego stylu budownictwa obecnego w Bieszczadach, a wzorowanego na cerkwiach huculskich. To jeden z najczęstszych motywów bieszczadzkich widokówek.
W Hoszowie po raz kolejny porzucamy główną trasę do Ustrzyk Dolnych, tym razem już definitywnie. W tym celu, spod oglądanej przed chwilą cerkwi, musimy cofnąć się kawałek do najbliższego skrzyżowania i skręcić w prawo.
Droga z Hoszowa do Równi. Po lewej stronie widoczna cerkiew w Hoszowczyku |
Nie rozpędzajmy się jednak zanadto. Po przejechaniu ledwie kilometra, po prawej stronie drogi widać kolejny obiekt do „zaliczenia". To zbudowana w 1926 r. cerkiew pod wezwaniem Narodzenia NMP w Hoszowczyku. Stąd już niedaleko do Równi. Znajdująca się we wsi cerkiew jest kwintesencją piękna „w drewnie zaklętego".
Mógłbym napisać: „jedna z najpiękniejszych", z pełną odpowiedzialnością piszę jednak: „najpiękniejsza" cerkiew w Bieszczadach. Zbudowana na początku XVIII w. świątynia pod wezwaniem Opieki Matki Bożej w Równi to prawdziwe cudo.
Doskonałe proporcje, piękny krój gontowych kopuł, lekkość i wdzięk. Moim zdaniem, to jeden z najpiękniejszych zabytków architektury drewnianej w Polsce. Powiedzmy: pierwsza dziesiątka. Koniecznie trzeba go zobaczyć, przecież drewno to taki nietrwały budulec...
Z Równi został nam już tylko kawałeczek do Ustrzyk Dolnych. Jest wieczór. Pięknie pachną okoliczne łąki, na które z zagłębień strumieni powoli wypełzają wilgotne mgły.
Cerkiewka w Równi - najpiękniejsza w Bieszczadach |
Czuć zapach rosy i siana. Z nielicznych domostw dobiegają zwielokrotnione zmierzchem dźwięki wieczornej krzątaniny. Zmęczeni? Może trochę. Choć żal, że to już koniec.
Szkoda, że ten dzień tak szybko minął, że się bezpowrotnie wydarzył. Pokonaliśmy ponad 100 km, odwiedziliśmy dziewięć cerkwi, ileś tam cmentarzy, krzyży przydrożnych, kapliczek. Ile z tego w nas zostanie?
Autor:
SkomentujDolina Biebrzy to jeden z najdzikszych zakątków naszego kraju. Największy bagienny obszar Europy Środkowo-Wschodniej. Inny świat 180 km od Warszawy. Łosie, jelenie, rysie, wilki, jenoty, bobry,...
Pozostałe krainy i miejscowości
Autor: traper & nbsp;Dodano: 2012-10-21 07:27:44