|
Pałac, zwany czasami zamkiem, wzniesiony w XVI wieku na miejscu średniowiecznej warowni rycerskiej Baranowskich, aż przez trzy stulecia był siedzibą wpisanych w historię naszego kraju znamienitych rodów szlacheckich: Leszczyńskich, Lubomirskich oraz Krasickich.
Można z dużym prawdopodobieństwem przyjąć, że nizinną siedzibę zaprojektował genialnych Włoch Santi Gucci, a późniejszymi pracami kierował równie znakomity, z fantastyczną wyobraźnią architektoniczną Holender z polskim indygenatem, Tylman z Gameren. Już tylko te dwa nazwiska dają świadectwo jak genialne dzieło powstało na prowincji, z dala od uczęszczanych traktów. Kto wie czy właśnie ta lokalizacja nie sprawiła, że zjechał tu na dłuższą chwilę odpocząć od zgiełku i dworskich intryg, uczony i sarkastycznie zjadliwy książę kościoła, Ignacy Krasicki. Czy cokolwiek tu napisał – nie wiem, ale jakie to ma dzisiaj znaczenie? Przebywał w tym miejscu, co skwapliwie odnotował kronikarz i niechaj ta informacja, w tym przypadku wystarczy.
Zdecydowanie ważniejsze - niż lista obecności w komnatach, parku, na polowaniach i łowisku nad Wisłą – były nieszczęścia, jakie z regularnością godną lepszej sprawy nawiedziły Baranów. Paliło się, zatapiały rezydencję powodzie, nie oszczędziły tego obiektu działania militarne. Barbarzyńcy, którzy niczym zaraza pojawili się w okolicy po II wojnie światowej doprowadzili pyszną siedzibę do totalnej ruiny.
Nikt nie odpowiadał za skandaliczną decyzję lokalizacji w pałacowych wnętrzach magazynu zboża i zamiany salonów na kurnik. Co się tutaj działo można zobaczyć na własne oczy na wklejkach książki, na czarno – białych zdjęciach wykonanych w latach pięćdziesiątych przez wspomnianego wyżej prof. Alfreda Majewskiego, wybitnego uczonego związanego z wieloletnią pracą na najwspanialszym polskim dworze, na królewskim Wawelu.
Zgroza ogarnia, gdy wertuje się karty wydawnictwa, gdy wirtualnie co prawda, ale przecież po rzeczywistych tropach wędruje się z pomieszczenia do pomieszczenia, z jednej zdewastowanej komnaty do drugiej. Oskarżające i dramatyczne są te zdjęcia, świadectwo, co tu ukrywać, zwyczajnej głupoty. Tylko przypadek, zwyczajne spotkanie prof. Majewskiego z ministrem przemysłu chemicznego Radlińskim uratowały Baranów przed kompletną dewastacją i całkowitą ruiną. Na tym szczeblu zapadła decyzja, że niszczony zamek odbudowuje kierownictwo Odnowienia Zamku Królewskiego na Wawelu, a odpowiednio wysokie finanse na ten zbożny cel wyłoży, później zaś jako gospodarz utrzyma, przedsiębiorstwo z Małachowa – Kopalnie i Zakłady Przetwórcze Siarki "Siarkopol".
Dzisiaj się już o tym nie pamięta, ale był to pierwszy w Polsce przypadek, kiedy przemysł wsparł tak aktywnie starania o zachowanie dla potomnych dziedzictwa narodowego. Wtedy się udało, skąd powinna płynąć jednak jakaś nauka. Czy tego typu mecenat jest możliwy w bliskich nam czasach obecnych? Niech zawiśnie w próżni to czysto retoryczne pytanie. Jednoznaczna odpowiedź może być mocno skomplikowana zważywszy na fakt, że długoletni mecenas nie oparł się mechanizmom ekonomicznym, przemysł siarkowy stracił bowiem na znaczeniu. W 1997 roku zamek w Baranowie przejęła i gospodarzy do dzisiaj tym obiektem- ze znakomitymi rezultatami zresztą – Agencja Rozwoju Przemysłu S.A.
Aleksandra Janas & Adam Wójcik – Łużycki (opracowanie), Alfred Majewski "Zamek w Baranowie" Muzeum Historyczne m. Tarnobrzega ISBN 83-908857-9-4, ss 182
Autor:
SkomentujDolina Biebrzy to jeden z najdzikszych zakątków naszego kraju. Największy bagienny obszar Europy Środkowo-Wschodniej. Inny świat 180 km od Warszawy. Łosie, jelenie, rysie, wilki, jenoty, bobry,...
Pozostałe krainy i miejscowości