|
Leżą przede mną dwie mapy Gorców. Nowa (1:50000), kupiona niedawno – przed miesiącem albo dwoma, i ta wydana w 1986 roku (1:75000), którą sześć lat temu dostałem od wuja – mojego mistrza. Pożółkła płachta – na południu leży spiska wieś Frydman. Dalej na północny-wschód, po drugiej stronie Dunajca, wieś Maniowy. Żółta wstążka drugorzędnej drogi prowadzącej z Nowego Targu do Krościenka nad Dunajcem. Po drugiej stronie szosy kolejna wioska zwraca na siebie uwagę niespotykanym w tych stronach układem urbanistycznym. Na zachód brązowe punkciki znaczą istniejącą zabudowę, część wschodnia to tylko białe linie – siatka dróg, wokół których dopiero staną budynki.
To Nowe Maniowy budowane z myślą o mieszkańcach domów, które miały zostać unicestwione podczas budowy kontrowersyjnego zbiornika, nazywanego zwyczajowo, acz błędnie, Jeziorem Czorsztyńskim. Na starej mapie zaznaczono przerywaną niebieską linią planowaną linię brzegową akwenu.
Krzyż na Potaczkowej (Kotelnicy) wznoszącej się nad gorczańskim Niedźwiedziem |
Wziąłem nowy laminowany arkusz i spojrzałem w to samo miejsce. Mniejsza skala pozwala dostrzec więcej szczegółów. W miejscu, gdzie na starej mapie widniała miejscowość Maniowy – niebieska plama wody z małą białą kropeczką Wyspy Ptasiej. Próżno szukać nazwy "Nowe Maniowy". Są po prostu "Maniowy" – większe niż dwadzieścia trzy lata temu.
Gorczańskie schroniska: na Starych Wierchach i Turbaczu |
Lipcowego popołudnia wysiedliśmy na dworcu w Rabce-Zdroju. Obładowani plecakami ruszyliśmy niebieskim szlakiem ku kwaterze, przechodząc przez kolejne części miasta: Sołtysówkę, Plaskówkę. Opuściliśmy teren zabudowany i weszliśmy na pola znajdujące się mniej więcej na wysokości 600 m n.p.m. Gorczańskie miejscowości znacznie się rozrosły, pełno nowych domów, gospodarstw agroturystycznych. Poza granicami Gorczańskiego Parku Narodowego coraz trudniej znaleźć zwyczajną polną drogę niepokrytą asfaltem – zupełnie inaczej niż sześć lat temu.
Trafiliśmy na piękną pogodę. Dzięki dobrej widoczności mogliśmy podziwiać zachodnią część Gorców, Beskid Makowski, na północy Beskid Wyspowy. Przyglądaliśmy się majaczącej w oddali Babiej Górze i budzącemu respekt zalesionemu Wielkiemu Luboniowi. Przechodziliśmy obok pasących się owiec, a wokół krążyły kolorowe rusałki pawiki i kraśniki sześcioplamki.
Panorama Tatr z okolic Niedźwiedzia i Poręby Wielkiej |
Asfaltowa droga doprowadziła nas do Olszówki. Przeszliśmy obok dawnego kościelnego muru okalającego niegdyś drewnianą świątynię z XVIII w., która, niestety, spłonęła kilkanaście lat temu. Malowniczą polną drogą, obfitującą w miejsca widokowe, dotarliśmy do naszych gospodarzy.
Po znakomitym obiedzie udaliśmy się na krótki rekonesans do sąsiadującego z Porębą Wielką Niedźwiedzia, gdzie mój wujek przed laty miał zwyczaj zaopatrywania się w szaliki. Jego znajomi żartowali, że nosi szaliki z Niedźwiedzia. Spędziliśmy trochę czasu w podworskim parku Wodzickich, spacerując wśród starych drzew po ścieżce dydaktycznej.
Następnego dnia ruszyliśmy niebieskim szlakiem przez Koninki, Hucisko ku głównemu grzbietowi Gorców. Upał i zmiana środowiska dała się nam trochę we znaki. Spoceni usiedliśmy na chwilę na Polanie Średniej. Patrząc na północny zachód, na Wielki Luboń, zastanawialiśmy się, co ciekawego kryje w sobie ta zalesiona góra. Widoków pewnie żadnych, chyba że jesienią, kiedy buki porastające jej zbocza utracą liście. Albo może z wieży radiowo-telewizyjnej na szczycie…
Ruszyliśmy dalej, do Czoła Turbacza i na Polanę Wolnica, pod schronisko. Z Turbacza zeszliśmy wśród martwych, połamanych pni przeżartych przez szkodniki.
Między kulminacyjnym szczytem Gorców a Obidowcem znajduje się jeden z pomników, które zawsze robią na mnie wrażenie. Na skalnym odsłonięciu stoi krzyż, zdający się wyrastać ze zdeformowanych metalowych części samolotu sanitarnego, który rozbił się w tym miejscu w 1973 roku. Resztki blach, emblemat Czerwonego Krzyża i sterczące ze skał pogięte śmigło, na którym odręcznie wypisano dokładną datę katastrofy i nazwisko ofiary – Anny Skalińskiej z Gdańska.
Polana Obidowiec i znajdujący się nieopodal pomnik upamiętniający katastrofę lotniczą z 1973 roku |
Przeszliśmy przez Obidowiec, nieopodal starego szałasu pasterskiego, i skierowaliśmy się na północ. Z powrotem do Koninek. Na przełęczy Pod Obidowcem miałem szczęście spotkać turystę, podobnie jak ja polującego na motyle za pomocą aparatu fotograficznego. Zamieniliśmy kilka słów na temat naszego hobby i razem upolowaliśmy przedstawiciela gatunku Lycaena hippothoe (czyli czerwończyka płomieńca).
Pustka i położna na jej zboczach Orkanówka. Obok prace Franciszka Stożka |
Luboń Wielki we mgle |
Kolejny dzień postanowiliśmy poświęcić na mały wypad w Beskid Wyspowy. Na ten zupełnie nieciekawy, zdawałoby się, zalesiony Wielki Luboń. Od samego rana złe znaki zniechęcały do tej wyprawy.
Schronisko na Luboniu Wielkim oraz fragment Perci Borkowskiego |
Złowieszczo skrzeczące nad naszymi głowami ptaki drapieżne, motyle, które uciekały na widok mojego aparatu, leżąca na szosie kuna wytrzeszczająca na nas martwe oczy i szczerząca kły w pośmiertnym grymasie, zbite szkiełko w filtrze UV na moim obiektywie. Ale były też dobre znaki. Przepiękna widoczność. Po raz pierwszy, w drodze na Luboń mogliśmy dostrzec Tatry. Na łące, przez którą przechodziliśmy, tuż przy skraju lasu pasły się dwie sarenki. No i fakt, że w moim aparacie zbił się tylko filtr, a sam obiektyw został szczęśliwie oszczędzony też poczytywaliśmy za dobry zwiastun.
Pod schroniskie na Luboniu Wielkim |
Podchodziliśmy do szczytu jak przysłowiowy pies do jeża. Kierowaliśmy się szlakiem zielonym, który biegnie z Poręby Wielkiej przez Chabówkę, po wschodnim zboczu góry. Następnie pokonaliśmy dość strome podejście czerwonym szlakiem, by znaleźć się przy widocznej z daleka wieży oraz schronisku. I… nie wierzyłem własnym oczom. Byłem zaskoczony cudowną panoramą na dużą część Beskidu Wyspowego.
To nie koniec zaskoczeń. Wracając ruszyliśmy na południe żółtym szlakiem, czyli Percią Borkowskiego. Muszę zgodzić się z tymi, którzy widzą w niej namiastkę Perci Akademickiej prowadzącej na Diablak (Babia Góra).
Początkowo szliśmy pięknym bukowym lasem. Pierwszym zwiastunem tego, co napotkaliśmy później były skalne wychodnie wśród drzew. A potem trzeba było się wspinać po nagich skałkach Dziurawej Turni, by następnie przejść w dół najprawdziwszymi… gołoborzami. Mogą one spokojnie konkurować z tymi w "moich Górach Domowych". Jak się potem okazało nic podczas wyjazdu nie zrobiło na nas takiego wrażenia, jak wyprawa na wielce niesprawiedliwie niedoceniany przez nas Wielki Luboń.
Ostatniego dnia przed odjazdem jeszcze raz "zaatakowaliśmy" Gorce. Tym razem wystartowaliśmy z Halamów i czarnym szlakiem, przez Polanę Cyrlę, Kopę, Polanę Figurki i Polanę Pustak dotarliśmy do żółtego Szlaku Papieskiego. Dalej przez Przełęcz Borek, na Czoło Turbacza do Obidowca.
Szałas pasterski na Polanie Cyrhla |
Naszym celem było schronisko na Starych Wierchach. Zmieniło się przez te sześć lat. Zostało odnowione i podobnie jak schronisko na Turbaczu wyposażone w baterie słoneczne na dachu. Jedyne, co się nie zmieniło, to niezaprzeczalny urok tego miejsca. Obszedłem je i przyjrzałem się uważnie. Z sentymentem wspominałem chwile, które spędziłem tu sześć lat temu. Na nieco dłużej zatrzymałem się przy okienku pokoju, który wtedy zajmowaliśmy.
Nocą zasnąłem na kilka godzin. Świadomość, że trzeba zostawić gościnne Beskidy i wrócić do "życia" nie pozwalała się wyspać. Kiedy zaczęło świtać, po omacku, znalazłem ubranie i buty. Cichutko wyszedłem z domu przed czwartą rano. Gdy szedłem przez wieś rozszczekały się psy. Długo nie chciały przestać. Byłem już prawie na szczycie Chabówki, a wciąż słyszałem ich ujadanie.
Zwykle przed wschodem słońca bywa najzimniej. Tym razem było bardzo ciepło. Zapowiadał się upalny dzień. Patrzyłem na ciemne sylwetki wzniesień i powoli zaczerwieniające się tło nieba. Ptaki rozpoczynały poranne trele. Być może to ja je obudziłem. Wysoko nade mną leciały w zwartym szyku samoloty odrzutowe. Szedłem pustymi polami po grzbiecie góry ku następnej kulminacji, w stronę Kotelnicy, na której stoi duży metalowy krzyż.
Luboń Wielki - widok z Chabówki |
Patrząc wokół żegnałem się z Gorcami. Obiecywałem odległej, Babiej Górze, że niedługo na nią wrócę. Patrzyłem na Porębę, Niedźwiedź, Olszanicę, Rabę Niżną. Dziękowałem Wielkiemu Luboniowi za niezapomniane wrażenia. I wróciłem na kwaterę, aby w pośpiechu spakować rzeczy do plecaka i ruszyć w drogę powrotną.
Warto było tu przyjechać. Warto też powrócić w przyszłości. Szczególnie, jeśli będzie taka pogoda, jaka nam się trafiła tym razem.
P.S. Dziękuję Ewie i Krysi za towarzystwo, motywację, siły i cierpliwość wobec mnie, którymi się wykazywały. Powyższy tekst dedykuję im z nadzieją na… jeszcze!
Źródła:
"Przewodnik Gorce dla prawdziwego turysty", praca zbiorowa pod redakcją Pawła Lubońskiego, Pruszków 2004.
"Ścieżka edukacyjna »Wokół Doliny Poręby«", Antoni Niedśopał, Janusz Tomasiewicz, Poręba Wielka 2006.
"Gorce. Mapa turystyczna 1:75000", Warszawa – Wrocław 1986.
"Gorce i Pieniny 1:50000", Warszawa 2009.
"Beskid Wyspowy. Mapa turystyczna 1:50000", Kraków 2009.
Autor:
SkomentujBardzo się cieszę Szymonie! Udzielam się na "pk" bo kieruje mną nadzieja, że kogoś do czegoś zainspiruję! Autor: Maciej Jelonek & nbsp;Dodano: 2010-10-04 09:06:05 |
Maciek, z tego wszystkiego zapomniałem napisać, że Twój artykuł na tyle rozbudził moje sentymenty, że właśnie Gorce wybrałem na pierwsze góry "z plecakiem" na wyprawę z dzieciakami :-). Cudne są! Autor: Szymon Narożniak & nbsp;Dodano: 2010-10-03 21:59:52 |
Już miałam nie komentować, ale żeby taki dobry artykuł zepsuć tytułem fragmentu "Urokliwe Stare Wierchy", no to się w mojej głowie nie mieści. Precz z paskudnym chwastem językowym, jakim jest obrzydliwie ckliwe i nadużywane brzydkie słowo na "u"! Autor: kiprzyca & nbsp;Dodano: 2009-08-08 15:15:38 |
Dolina Biebrzy to jeden z najdzikszych zakątków naszego kraju. Największy bagienny obszar Europy Środkowo-Wschodniej. Inny świat 180 km od Warszawy. Łosie, jelenie, rysie, wilki, jenoty, bobry,...
Pozostałe krainy i miejscowości
Autor: Szymon Narożniak & nbsp;Dodano: 2010-10-05 23:23:03