|
Pierwszy raz trafiliśmy do niej, schodząc z Lackowej. Wtedy nie zwracaliśmy jeszcze uwagi na doliny. Liczyły się tylko góry.
To była typowa wycieczka z Krynicy na najwyższy szczyt Beskidu Niskiego. Autobus do Mochnaczki, zielony szlak, granica, mozolna wspinaczka "od drzewa do drzewa" na kulminację Lackowej, przełęcz Pułaskiego i w dół "na siagę"... Do najbliższego strumyczka, a wraz z nim do większego i jeszcze większego... Aż do Białej, która właśnie tutaj bierze swój początek. A może ten mały strumyczek, wzdłuż którego szliśmy przed chwilą, to już była Biała?
Bieliczna - wnętrze kapliczki, detal z nagrobka, wnętrze cerkwi i kamienny krzyż na cmentarzu |
Las powoli rozrzedza się i wychodzimy na coraz bardziej rozległe łąki. Ot, typowy krajobraz Beskidu Niskiego. Wraz z utratą wysokości naszym oczom objawiają się kolejne szczyty, pasma i zalesione garby. To paradoksalne, że w tych górach lepsze widoki oferują doliny. Cóż jednak z tego, skoro ich wstęgi prowadzą w dół. W dodatku nad nimi wznoszą się góry, a my chcieliśmy sięgać chmur. Doliny się dla nas nie liczyły.
Wysokie po pas trawy utrudniają wędrówkę, wykręcają nogi w kostkach, drażnią nos i łaskoczą. Mijamy pojedyncze buki, potem świerk, schylamy głowy, pokonując pas leszczyny. Coraz niżej i niżej.
Dolina Bielicznej, cerkiew z 1796 r. oraz fragment kamiennego nagrobka na cmentarzu |
Wreszcie dochodzimy do biegnącej dnem doliny drogi. Zrazu bardzo wątła, błotnista i niewyraźna, z każdym krokiem potężnieje. Po kilometrze to już porządny, kamienisty trotuar. Na upartego można by tędy przejechać samochodem... no, powiedzmy małym fiatem. Czy to już koniec wycieczki? Wszak góry pozostały za nami. Nie mamy przed sobą już żadnego celu do zdobycia. Pozostał powrót do domu, do Krynicy. Czy rzeczywiście?
Wydawała się zupełnie samotna i opuszczona. Białe ściany odbijały mocne sierpniowe słońce. Raziły w oczy. Dookoła nie było widać żadnych domów, w których mogliby żyć modlący się w niej ludzie. Mała, filigranowa cerkiewka. Ta malownicza pusta dolina i bez niej warta byłaby każdych pieniędzy. Ona czyniła zeń najpiękniejszą w Beskidach.
Cerkiewka w Bielicznej |
Wnętrze kapliczki, która znajduje się w dolinie |
"Nad Bieliczną trawy aż po pas,
Nad Bieliczną Lackowa stoi w chmurach,
Nad Bieliczną rosną lasy pełne malin i borówek,
Nad Bieliczną płacze dobry Bóg.
A w Bielicznej tylko cerkiew ukryta
W kępie drzew jak w zielonym kożuchu.
W środku krzyczą świętokradcze napisy na ścianach,
Poprzez sufit nieba sięga wzrok.
Tuż przy drodze czerwona poziomka
Śpi głęboko, spokojna o życie,
Bo niczyja nie zerwie jej ręka,
Tu w Bielicznej już nie mieszka przecież nikt."
Krzysztof Kleszcz
(popularna piosenka turystyczna)
Bieliczna urzeka o każdej porze roku: w śniegu, we mgle, w pełnym słońcu, nawet w strugach deszczu. Rośnie też rzesza zauroczonych. Z jednej strony wypada cieszyć się, że tyle osób odkryło ten wspaniały zakątek Polski, z drugiej strony trochę żal, że coraz trudniej w nim o samotność. Niestety...Dlatego szczególnie gorąco zachęcam do odwiedzenia Bielicznej już po sezonie, a w najgorszym wypadku poza weekendem, kiedy dolina znów opustoszeje. Wówczas wrażenie będzie największe, a doznania najgłębsze. Cerkiewka tak, jak przez większą część roku, wyda się opuszczona a wewnątrz będzie mieszkać ten specyficzny rodzaj świętości, który wydaje się być namacalny...
Przed wojną Bieliczna liczyła sobie 34 gospodarstwa. Ocalała murowana cerkiew, zbudowana w 1796 r. była jedną z ostatnich, która nie rozpadła się z powodu braku użytkownika. Do dzisiejszych czasów przetrwała tylko dzięki księdzu Mieczysławowi Czekajowi, który w 1985 r. doprowadził do jej rekonstrukcji.
Autor:
SkomentujDolina Biebrzy to jeden z najdzikszych zakątków naszego kraju. Największy bagienny obszar Europy Środkowo-Wschodniej. Inny świat 180 km od Warszawy. Łosie, jelenie, rysie, wilki, jenoty, bobry,...
Pozostałe krainy i miejscowości