|
W misteriach wielkanocnych to co najważniejsze często jest niewidoczne dla oczu. Przypomina mi się noc w Kalwarii Zebrzydowskiej, kiedy tłum wiernych czuwał w kościele pod obrazem Madonny. Paliły się nieliczne świece. Niektórzy drzemali, inni próbowali czytać, jeszcze inni modlili się półgłosem na wpół otwierając usta. Panowała podniosła cisza, a kościół wydawał się nie mieć sklepienia. Każdy dźwięk, każde westchnienie zwielokrotniała pustka wypełniającą przestrzeń nad głowami.
Zafascynowany chodziłem pomiędzy śpiącymi, zafascynowany słuchałem ich oddechów. Przeszedłem kościół i trafiłem na wewnętrzny dziedziniec otoczony krużgankami. Z jednej strony krużganki kończyły się kamienną ścianą, na której wisiał wielki Krucyfiks. Pod nim były kamienne schody, w tej chwili w całości zastawione setkami świec. Wosk spływał kaskadami w dół niczym biało-żółta płonąca rzeka. I wtedy, w tej ciszy, w bladej poświacie ognia do schodów podszedł starzec. Klęknął, oparł głowę o występ i zaczął rozmawiać z Chrystusem... tak po prostu, jak gdyby nigdy nic. I to było prawdziwe Misterium.
Wiesz Andrzej... to są takie chwile, których się nie zapomina do końca życia. Cieszę się, że wtedy tam byłem. I za rok pojadę znowu. Pewnie uda mi się Ciebie namówić :-). Autor: Szymon Narożniak & nbsp;Dodano: 2010-04-02 23:55:22 |
Naprawdę świetne zdjęcia i tekst doskonały. Autor: KRET & nbsp;Dodano: 2010-04-02 23:49:45 |
Autor: KRET & nbsp;Dodano: 2010-04-03 00:09:44