Z tego konta już oddano głos na to zdjęcie. Można głosować tylko raz!
Proszę zaznaczyć ocenę!
Opis: Dziś w Bieszczady lepiej nie brać swetra wełnianego. Dlaczego? A bo się boki zmechacą od ciągłego ocierania się o mijanych wędrowców. Jest taki stary zwyczaj, że na szlaku turyści się pozdrawiają. W Bieszczadach, tych dzikich górach, powinni tego zakazać! Od kłaniania się idącym z naprzeciwka może odpaść głowa. A w Gorcach? Ilu turystów minęliśmy, wyprzedziliśmy w ciągu czterech dni wędrowania? Ilu? "Stonka" na Chabówce pierwszego dnia i ta spod Orkanówki nie liczy się, dobra? Dwóch chłopców "wzięło" nas w drodze na Turbacz. Pod schroniskiem było trochę ludzi, ale to najnormalniejsza normalka na świecie. Kilku turystów, minęło nas, kiedy schodziliśmy z Turbacza ku Obidowcowi. Kogoś tam spotkaliśmy na Tobołczyku. No i para starszych łazików na Jaworzynie Porębskiej. Kiedy w środę opuściliśmy Niedźwiedź, nie spotkaliśmy nikogo. Literalnie n i k o g o! Chyba, że o kimś zapomniałem. A w czwartek, w drodze do Rabki? Psa - turysty, który od Poręby Wielkiej odprowadził nas aż do samej Rabki, nie liczę. Zawsze się taki przypałęta. Była też pani, którą wziąłem za turystkę. Czerwony sweter widoczny z daleka, kontrastujący z wciąż soczystą zielenią (mieliśmy późny wrzesień na bogów!) i stary, solidny plecak. Szła powoli, lecz pewnie pod górę. W naszą stronę. Może do Rabki... Gdzie tam! Skręciła na pastwisko i zabrała się do przestawiania krasul.