Biecz... Jechałem kiedyś stopem w Bieszczady. 4 godziny stałem na wylotówce z Kielc i już miałem wracać, ale pomyślałem, że machnę ostatni raz. Zatrzymał się kierowca jadący w Beskid Niski. Rozstaliśmy się w Gorlicach. No i ja dalej na wschód, do Sanoka. Kolejnymi okazjami. Między innymi przez Biecz właśnie. A z Biecza machajem pod Jasło. Stary, rozklekotany Żuk. Kierowca przypominał nieco aborygena. Kolorem skóry. Ale rysy twarzy typowo słowiańskie. Skąd jestem, gdzie jadę, on tu całe życie... "Fajne góry, co? Przyjedź tu kiedyś z dziewczyną! Powiedz: Patrz, jaka góra! A ona już będzie wiedziała, o co chodzi". Z tą podróżą Biecz mi się będzie kojarzył. Autor: Maciej Jelonek Dodano: 2009-12-22 10:25:42 |
Autor: Ryszard Biskup Dodano: 2009-12-22 14:12:20