» Kłomino - Miasto Widmo (miasto duchów)

Opis: Kłomino - (miasto widmo) wchodziło w skład niemieckiego kompleksu wojskowego. Było bliźniaczo podobne do Bornego Sulinowa i zbudowano go w tym samym czasie co Borne. Niemiecka nazwa - Westwalenhof. Tu na przyległym poligonie szkolili się artylerzyści oraz pantzertruppen gen. Heintza Guderiana, które w 1939 roku ruszyły na podbój Polski. Leży ono 12 km w linii prostej od Bornego Sulinowa, na południowym skraju dawnego poligonu. Trafić do Kłomina nie jest łatwo i należy nastawić się na podróż w nieznane". Do miejscowości nie prowadzą żadne znaki ani tablice i na wielu mapach takie miejsce nie istnieje. Jadąc od strony Jastrowia należy kierować się do Bornego Sulinowa i po dojechaniu do Sypniewa, główną drogą dojechać do rozwidlenia po czym skręcić w prawo na drogę z bruku. Tą dziurawą i trudną drogą jechać tak długo aż z bujnego lasu wyłoni się miasto-widmo". Choć niezagospodarowane i bardzo zrujnowane, to robi ogromne wrażenie. Jest bardzo pięknie położone, bo w samym środku lasu. W okresie powojennym rozebrano około 50 budynków poniemieckich, by odzyskać cegłę do budowy Pałacu Kultury i Nauki w Warszawie. Do 1992 roku w Kominie stacjonowały jednostki radzieckie. W czasach radzieckich nosiło ono nazwę Gródek. Był to teren zamknięty, wyjęty spod polskiej jurusdykcji, "wycięty" ze struktury terytorialnej kraju. Teren otoczono wysokim potrójnym płotem i zasiekami z drutu kolczastego pod napięciem. Obszar patrolowali uzbrojeni żołnierze. Nikt nie mógł zbliżyć się do ściśle tajnej bazy. Ze stanu miasteczka po przejęciu go przez władze polskie, wywnioskować można, iż znajdowała się tam: brygada rakietowa rakiet taktyczno-operacyjnych, pułk zmechanizowany oraz batalion rozpoznawczy. Teren techniczny jednostki rakietowej, czyli miejsce gdzie fizycznie były rakiety, znajdował się około 6 km w linii prostej od Kłomina. Mogło mieszkać tu nawet 5 tys. osób. Mini-miasteczko było samowystarczalne. Znajdowało się tam wszystko, co było potrzebne do normalnego funkcjonowania: budynek dowodzenia, koszarowce, garaże, hydrofornia, sklepy, kino i bloki mieszkalne. Dzieci dowożono codziennie do szkoły w Bornem Sulinowie. Dziś jest to jedyne w Polsce miasto-widmo. W 1992 roku Rosjanie odeszli, a w zasadzie uciekli, pozostawiając jednostkę wojskową w stanie nienaruszonym. W magazynach można było zobaczyć pełne półki części do czołgów, w garażach stały Uazy i Ziły a w prywatnych mieszkaniach nawet telewizory marki "Rubin" oraz niedokończony w pośpiechu, zastygły talerz zupy, buty wojskowe, gazety i książki. Potem na terenie miasteczka i jednostki wojskowej pojawili się Polacy  szabrownicy i złomiarze, rozpoczynając proces plądrowania miasta, który trwa po dzień dzisiejszy. To co pozostało jest systematycznie rozbierane i rozkradane. Obecnie gruz z rozwalonych budynków jest kruszony i uzyskany materiał wykorzystywany do budowy dróg. Niektóre budynki są wykupione przez prywatne osoby, które liczyły na rozwój miasta, ale niestety nic z tego nie wyszło. Obecnie stoją samotnie z wywieszonymi ogłoszeniami w oknie: Na sprzedaż" lub obiekt monitorowany. W mieście jest brak odgłosów życia poza sporadycznie szczekającymi psami i tylko w wyobraźni można usłyszeć równy krok i odgłos wydawanych komend. Warto tam pojechać i zobaczyć to co jeszcze zostało z miasta. Z dnia na dzień jest go coraz mniej i po prostu znika w oczach. Można śmiało stwierdzić że, za parę miesięcy może być już za późno aby zobaczyć słynne Miasto widmo.