Po wybrukowanym rynku hula wiatr i słońce. Na ganku jednego z pobliskich domów siedzi dwóch staruszków wypatrujących wokół jakiegoś ruchu. Chodnikiem sunie starsza pani z parasolką zamiast laski. Do jej nóg łasi się pręgowany kot.
Na rogu Bednarskiej zaczyna ujadać pies. Tuż nad jego budą jaskółki uwiły sobie gniazdo. Za furtką domu naprzeciwko pasie się łaciate cielę, ciekawe świata za ogrodzeniem i nas idących ulicą. Z naprzeciwka sunie pan Marek, lekko zataczając się od jednego przechodnia do drugiego. Ach gdybyż było ich tu więcej... Przez chwilę szukamy wspólnych znajomych i wspólonych ulic w dalekich i gwarnych miastach. Na pobliskim płocie wisi strażacki szlauch.
Z Bednarskiej niedaleko już do synagogi i na Kaczorowską. Przemykamy obok "Tejszy", zmierzając na żydowski cmentarz otoczony kamiennym murkiem. Droga wzdłuż niego wyprowadza nas na nadnarwiańskie łęgi. Pełne słońca, przestrzeni i zapachu krów. Od niedawna na widnokręgu majaczy odbudowana sylwetka tykocińskiego zamku. Kładziemy się w wysokiej trawie na skraju rzeki i zapominamy o bożym świecie. A nad głowami suną obłoki - wolno, niespiesznie i po swojemu… Ot, klimat.
Autor: piotr55 & nbsp;Dodano: 2012-05-12 16:08:52